Szanowna Pani Poseł,
żyję już 12 tygodni. W chwili, gdy wraz z innymi posłami podnieśli Państwo rękę za tym, by moja mama mogła mnie zabić, mierzyłem 6 centymetrów. Jest mi dobrze tu, gdzie jestem. Często otwieram i zamykam buzię, a także rozkosznie ziewam. Uwielbiam ssanie prawego kciuka. Poza tym kostnieją mi kości, a na palcach rąk i stóp rosną mi malutkie paznokietki.
Nic a nic nie oszukuję! O tym, jak błyskawicznie się rozwijam, i jak bardzo staję się podobny do Pani, można przeczytać na przykład na portalu Medycyny Praktycznej.
A zapomniałabym o najbardziej ekscytującym! Pod koniec tygodnia pojawią się na moich rękach linie papilarne, niepowtarzalny znak identyfikacyjny na całe życie!
No właśnie… Dziś to w Pani rękach jest całe moje życie. Nawet to, czy ujrzę kiedyś te linie papilarne. I kwiaty. I moją mamę. A może i Panią? Choćby na ekranie telewizora?
Jest takie piękne zdanie – kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat. W Pani rękach jest cały mój świat. I całe dalsze życie mojej mamy. Nigdy nie wybaczy sobie, że mnie wyrzuciła spod serca — miejsca, które powinno być najbezpieczniejszym schronieniem dla kogoś tak małego jak ja. Matka, która zdecydowała się na aborcję, nie przestaje być matką, lecz staje się matką dziecka martwego.
Z całego mojego maleńkiego serca proszę Panią – niech Pani mnie ochroni. Chcę żyć. Nawet 5 minut. Jeśli tyle tylko będzie trwał mój świat, trudno. Po to się poczęłam – by żyć. |