„Jestem Kasia. Czemu chce Pani mojej śmierci?”

W związku z głosowaniem w sprawie zamachu na życie dzieci nienarodzonych, przygotowałyśmy akcję wysyłania listów do posłów

„Jestem Kasia. Czemu chce Pani mojej śmierci?”

W związku z głosowaniem w sprawie zamachu na życie dzieci nienarodzonych, przygotowałyśmy akcję wysyłania listów do posłów

Pod koniec ubiegłego tygodnia w sejmowych ławach po raz kolejny rozgorzała dyskusja o aborcyjnym uśmiercaniu dzieci. Stało się to za sprawą aż czterech projektów aborcyjnych, które wpłynęły na wokandę po wyborach.

Najdalej szły projekty Lewicy i Koalicji Obywatelskiej. Nie będę szczegółowo opisywać wszystkich tych tragicznych dla dzieci rozwiązań. W skrócie mówiąc, chciano umożliwić aborcyjne zabójstwo dzieci w łonach ich matek do 12. tygodnia z dowolnego powodu, a także znieść karalność aborcji.

Organizacje pro-life zwarły szeregi, starając się, by głos sprzeciwu wobec zamachu na życie niewinnych dzieci wybrzmiał donośnie. My również zachęcałyśmy do włączenia się w ogólnopolski protest. Część posłów w poruszających, mądrych słowach broniła zagrożonych najmłodszych Polaków.

Niestety – decyzją posłów KO, Trzeciej Drogi i Lewicy, a także nieobecnych i wstrzymujących się posłów wszystkie cztery projekty trafiły do dalszych prac w komisjach sejmowych.

Mamy jednak poczucie, że dziś, gdy opadł już medialny kurz, nie możemy tego tak zostawić. I beztrosko zapomnieć, że tak wielu posłów tak łatwo wydało na śmierć tysiące dzieci.

Posłowie to nie są małe dzieci i nie można usprawiedliwiać ich morderczych w skutkach wyborów politycznych niewiedzą, ignorancją itd. Ale równocześnie nasz ściśle wyznaczony sposób działania, który można zamknąć w nakazie „zło dobrem zwyciężaj”, każe nam szukać wszystkich sposobów, by do nich dotrzeć.

Dlatego postanowiłyśmy napisać do wszystkich posłów, którzy podnieśli rękę za zabijaniem nienarodzonych, list w imieniu dzieci skazanych na śmierć cynicznym politycznym wyborem.

Jestem Szymon…

Dla lepszego uzmysłowienia, że mamy do czynienia z żywym, rosnącym pod sercem mamy człowiekiem, podpiszemy listy imieniem danego parlamentarzysty. Czyli np. mail do Barbary Nowackiej, będzie nosił tytuł: „Jestem Basia. Czemu pozwala Pani na zabicie mnie?”, a do Szymona Hołowni: „Jestem Szymon. Czemu pozwala Pan na zabicie mnie?

Następnie w liście zostanie przedstawione, jak ukształtowany jest człowiek w 12. tygodniu życia prenatalnego. Wyślemy posłom taką oto grafikę:

Czy rzeczywiście w XXI wieku można nie wiedzieć, jak wygląda człowiek w prenatalnej fazie rozwoju? Wydaje się to niemożliwe, prawda? To niewyobrażalne, z jaką ignorancją można się spotkać, słuchając debat o aborcji.

Bzdury w służbie przemysłu aborcyjnego

Naprawdę wiele osób uczestniczących w tych dyskusjach nie ma bladego pojęcia o podstawowych faktach. Wśród najczęściej powtarzanych bzdur można wymienić:

– mit: „płód do 12. tygodnia to bezkształtny zlepek komórek”, „galaretka” (komentarz: osoby mówiące takie rzeczy kompletnie nie znają rzeczywistego wyglądu dziecka na poszczególnych etapach życia prenatalnego),

– mit: w Polsce nie ma późnych aborcji (komentarz: aborcje eugeniczne, czyli te wykonywane ze względu na podejrzenie wad wrodzonych przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, to zwykle późne aborcje; granicą był nawet 24. tydzień życia płodowego, a w praktyce i późniejsze stadia)

– mit: kobieta „nosząca zdeformowany płód” jest pozbawiona jakiejkolwiek pomocy po narodzinach dziecka (komentarz: to zaprzeczenie wspaniałej pracy hospicjów perinatalnych)

– mit: kobiety są zmuszane do donoszenia „martwych płodów” (komentarz: kompletna bzdura).

Takich bzdur produkuje się setki! Efekt? Zohydza się ciążę, dewaluuje macierzyństwo, a dziecko nienarodzone przedstawia się jako rujnującą życie i zdrowie galaretę.

Bezkształtna galareta? Nie, dziecko, które ssie kciuk

Dość wspomnieć o oburzającym porównaniu dziecka nienarodzonego do pasożyta, które padło niedawno w programie Roberta Mazurka na Kanale Zero z ust lek. Anny Orawiec. Cóż – o wiele łatwiej jest przecież podnieść rękę podczas głosowania za możliwością „pozbycia się pasożyta”, „usunięcia produktu zapłodnienia”, „przerwania ciąży” niż unicestwienia żywego dziecka, które ssie kciuk, uśmiecha się i któremu rosną malutkie paznokietki…

Jak zresztą udowodniła wiceprezes naszej fundacji w swoim obszernym artykule o języku dotyczącym aborcji, cała konstrukcja językowej opozycji między płodem a dzieckiem poczętym ma za zadanie odczłowieczyć dziecko nienarodzone. Język, którym posługują się zwolennicy aborcji, koncentruje się na „byciu w ciąży przez kobietę”, celowo pomijając, że ciąża dotyczy dwóch osób – matki i dziecka. To zabieg, który pozwala dowolnie żonglować tzw. postulatami „pro-choice”, nieprzedstawiającymi rzeczywistego wyboru.

Stop kulturze śmierci

Nie mam wątpliwości, że dziś każdy z nas musi sprzeciwić się kulturze śmierci. Dlatego uruchomiłyśmy petycję do rzecznika odpowiedzialności zawodowej na stronie dzieckotoniepasozyt.pl.

Dlatego też wspieramy wszystkie inicjatywy za życiem.

Wreszcie dlatego teraz piszemy do posłów. Po przedstawieniu, jak wygląda dziecko, które swoim głosowaniem dany poseł, pozwolił aborcyjnie uśmiercić, zawrzemy apel z prośbą o niezabijanie Basi, Roberta czy Kasi.

Może dziś, gdy opadł kurz medialny po głosowaniu, poruszy to sumienia posłów, a zwłaszcza posłanek, które w zdecydowanej większości są matkami i kiedyś nosiły pod sercem dzieci?

Odrobina wyobraźni

Wiadomo, że czasami dla zmiany optyki wystarczy właśnie odrobina wyobraźni. Gdy byłam małą dziewczynką, pojechałam na wakacyjne kolonie. Koleżanki ze starszej grupy śpiewały tam piosenkę, która na zawsze ukierunkowała moje myślenie o aborcji. Wtedy, dla kilkuletniej, wrażliwej dziewczynki, były to słowa wstrząsające.

Być może przez te wszystkie lata w mojej pamięci zatarły się dokładne słowa tej nieskomplikowanej, ale tak poruszającej piosenki. Zapamiętałam je tak:

Miałabym teraz 16 lat, tyle co Ty wtedy, Mamo,

Wiedziałabym, co to jest świat, przeżyłabym to samo.

Mamo, nie chciałam umierać, dlaczego mnie nie kochałaś?

Nie miałaś prawa zabierać mi życia, bo sama mi je dałaś.

Dzieci się boją zastrzyków, Cyganek i kominiarzy,

A ja się boję śmietników, tam leżą szczątki mej twarzy…

Wiadomo, że nie można porównywać serca dziecka i posłów, nierzadko zainteresowanych finansowo i politycznie aborcją. Ale musimy sięgać po wszystkie narzędzia, by poruszyć skamieniałe sumienia.

P.S. W związku z głosowaniem w sprawie zamachu na życie dzieci nienarodzonych, przygotowałyśmy akcję wysyłania listów do posłów, które uzmysłowią im, że w ich rękach leży życie nie „bezkształtnych płodów, galaretek” itp., tylko żywych ludzi – Baś, Kaś, Krzysiów, Jasiów. Nierozważne podniesienie ręki podczas głosowania skazuje te dzieci na śmierć. I brudzi krwią ręce.