Rozmowa z Małgorzatą Paleczny – zwyciężczynią naszego plebiscytu.

Pani Małgorzata Paleczny zdobyła tytuł Kobiety z Wielkim Sercem w naszym plebiscycie. Otrzymała w nim najwięcej głosów. Dlatego teraz chcemy bliżej poznać naszą zwyciężczynię. Przypomnijmy, że Pani Małgorzata jest fizjoterapeutą niemowląt i prowadzi media społecznościowe jako Mama Fizjoterapeuta. 

Dziękujemy za udział i zaangażowanie w nasz plebiscyt. Jeszcze raz gratulujemy.

Pani Małgorzato, prowadzi Pani terapię dzieci i niemowląt z zaburzeniami rozwojowymi. Jak duże jest zapotrzebowanie na tego typu działania?

Dzień dobry. Dziękuję bardzo, wzięcie udziału w takim plebiscycie to dla mnie duże wyróżnienie. 😊

Jeśli chodzi o zapotrzebowanie na takie działania u Maluszków, to nie odpowiem jednoznacznie, bo o ile taką pojedynczą wizytę dobrze, aby odbyło wiele z nich, tak regularna terapia jest już dla zdecydowanie mniejszej grupy. Takiej, która rzeczywiście tego potrzebuje.

Rozwój dziecka to niesamowita historia i warto pamiętać, że aby zdrowo rozwijający się Maluszek osiągał kolejne kamienie milowe, nie musi być przez nas prowadzony za rękę. On sam najlepiej „wie” jak to zrobić. Nasza, rodziców, rola powinna sprowadzać się do tego, aby zapewnić dziecku jak najlepsze warunki do tego, aby mogło rozwinąć swoje skrzydła. Czasami wiąże się to z wprowadzeniem niewielkich modyfikacji do naszych codziennych aktywności, a innym razem… to po prostu zrobienie sobie kawy i patrzenie jak Maluszek wspaniale sobie radzi.

Jak rozpoznawać kiedy niemowlę potrzebuje kontaktu z fizjoterapeutą? 

Tak naprawdę pomimo tego, że to wcale nie takie proste, aby ktoś, kto zawodowo nie zajmuje się fizjoterapią z łatwością rozpoznał takie objawy, to rodzice potrafią mieć pod tym względem naprawdę niesamowitą intuicję…

Jeśli mówimy o najmłodszych Maluszkach to na pewno jeśli dziecko wydaje się być spięte, wyjątkowo niespokojne, czy wręcz przeciwnie – jest tak „mięciutkie”, że „przelewa się” przez ręce, nie osiąga poszczególnych kamieni milowych na czas, po 4. miesiącu życia nadal układa się asymetrycznie lub na przykład mamy trudność z nawiązaniem z nim kontaktu wzrokowego, to warto skonsultować się ze specjalistą.

Zgodnie z zasadą: lepiej odbyć jedną wizytę za dużo niż za mało, poszłabym do fizjoterapeuty wtedy, kiedy cokolwiek w rozwoju Maluszka nie dawałby mi spokoju. Na siwe włosy przecież przyjdzie jeszcze czas.

Jakie są najczęściej spotykane przez Panią wady rozwojowe u dzieci? 

Zdecydowana większość dzieci, które obecnie do mnie trafiają to Maluszki, u których z trudnościami rozwojowymi możemy stosunkowo sprawnie sobie poradzić. Bardzo często są to dzieci neurologicznie zdrowe, ale prezentujące pewne nieprawidłowości związane na przykład z dystrybucją napięcia mięśniowego.

Są też Maluszki z wadami stóp, dzieci z zespołem Downa czy cierpiące na Mózgowe Porażenie Dziecięce. Tutaj pracy jest zdecydowanie więcej, ale małymi kroczkami, z pomocą również innych specjalistów, idziemy do przodu.

Czy pediatrzy są uświadamiani o fizjoterapii niemowląt i czy często kierują do specjalisty dzieci, które tego potrzebują? 

Na szczęście spotykam się z tym, że coraz częściej tak, chociaż nie chciałabym brać tego za pewnik, ponieważ zdarza się też, że część dzieci trafia do mnie naprawdę późno.

Oczywiście nie jestem zwolenniczką tego, aby na siłę prowadzić terapię tam, gdzie jej nie trzeba, ale w przypadku zaobserwowania nieprawidłowości rozwojowych, warto zacząć działać jak najszybciej.

Dlaczego? Ponieważ dziecko całą swoją późniejszą aktywność buduje na bazie wcześniej zdobytych umiejętności.

Jeśli te umiejętności nie są dobre jakościowo, to trudno wymagać, aby wszystko to, co powstaje na takim fundamencie, dobre jakościowo było.

Dlatego jeśli jest coś, co nie daj nam spokoju, to warto to skonsultować. Tak, jak wspominałam już wcześniej, rodzicielska intuicja potrafi tutaj być niezastąpiona…

W jednym z Pani wpisów można przeczytać o nauce równowagi. Jest to dla małego człowieka nie lada wyzwanie. Jako dorośli raczej już nie zastanawiamy się nad takimi rzeczami, a Pani obserwuje rozwój  fizyczny człowieka od najmłodszych lat i widzi wpływ drobiazgów na ten proces. Czy ma Pani jakieś wskazówki na co zwracać uwagę w codziennym życiu, by pomóc dziecku rozwijać się jak najlepiej?

Tak, bardzo często poruszam ten temat na moim blogu. Uważam, że jako rodzice mamy tutaj naprawdę spore pole do popisu. I pomimo tego, że „wspieranie rozwoju” może brzmieć dość skomplikowanie, to tak naprawdę chodzi głównie o to, aby stworzyć dziecku jak najlepsze warunki do tego, aby mogło samodzielnie rozwijać potencjał, który w nim drzemie.

Żyjemy w dość szybkim świecie. Świecie, który jest pełen bodźców, w którym może wydawać nam się, że potrzebujemy jakichś zaawansowanych technologii, aby „wystarczająco dobrze” wspierać rozwój swojego Maleństwa.

A przecież niemowlę potrzebuje najbardziej elementarnych rzeczy.

Potrzebuje poczucia bezpieczeństwa, dobrych, stabilnych relacji, bliskości, dotyku…

To są tak proste rzeczy, że mogą wydawać się zbyt banalne. Ale tak naprawdę bez nich nie ma mowy o zdrowym, zrównoważonym i wszechstronnym rozwoju.

Teraz  pytania do Pani jako Mamy. Jak Pani profesja wpływa na wychowanie własnych dzieci? 

Nie wiem czy wpływa bezpośrednio na sposób wychowania, ale na pewno dzięki temu, co robię,  jeszcze bardziej doceniam to, że moje dzieci są zdrowe. Że wiele rzeczy możemy robić tak po prostu…

Myślę, że w moim przypadku to bardziej bycie mamą wpłynęło na to, jakim jestem terapeutą.

Na studiach nikt nas nie uczył tego, jak rozmawiać z rodzicami małego Pacjenta. A jeśli nawet były jakieś wzmianki, to było to bardzo teoretyczne.

Odkąd sama mam dzieci (które szczególnie w początkach swojego życia dostarczyły mi naprawdę sporą dawkę adrenaliny jeśli chodzi o całkiem poważne kwestie zdrowotne), to łatwiej przychodzi mi postawienie się w sytuacji rodzica martwiącego się o zdrowie, a czasami nawet życie własnego dziecka.

Moje dzieci czasami odwiedzają mnie w gabinecie. Często pytają wtedy na czym polega moja praca. Mają styczność z Maluchami, które borykają się z różnego rodzaju trudnościami rozwojowymi… Myślę, że to jest wspaniała okazja do wielu rozmów, które mam nadzieję w jakiś sposób je kształtują.

 Jak radzi sobie Pani na co dzień z prowadzeniem życia zawodowego i rodzinnego?

 Nie będę mówić, że to przychodzi z łatwością, bo tak nie jest. Nie powiem też, że to wszystko kwestia organizacji, bo czasami pomimo naprawdę najszczerszych chęci potrafi wydarzyć się coś, co pokrzyżuje nasze plany…

W moim przypadku to, że udaje mi się połączyć pracę zawodową z życiem rodzinnym to raczej kwestia dwóch rzeczy. Po pierwsze tego, że naprawdę bardzo lubię to, co robię. Po drugie… to kwestia współpracy całej rodziny. Czuję od nich naprawdę duże wsparcie.

Jeśli ma Pani ochotę to może podzieli się z nami Pani sposobami na utrzymanie dobrych relacji w rodzinie? Jakie ma Pani sposoby na podtrzymywanie tego tak zwanego ogniska domowego? 

Moim zdaniem podstawą dobrych relacji w rodzinie jest przede wszystkim uważność na drugiego człowieka i dużo, dużo miłości.

Tylko miłości rozumianej nie jako motyle w brzuchu, ale miłości jako wyboru. Takiej, która nie polega wyłącznie na mówieniu „kocham cię”, ale raczej na działaniu.

W naszej rodzinie dużą wagę przywiązujemy na przykład do dbania o relację małżeńską. Według nas to ta relacja jest niesamowicie ważna, bo to ona dała początek wszystkiemu i jeśli jej zabraknie, to nie będzie działo się dobrze…

Oczywiście kiedy na świat zaczynają przychodzić dzieci, to możemy mieć poczucie, że to im powinniśmy poświęcić 100% uwagi, ale tak naprawdę, takie podejście może okazać się zgubne.

Tak, jak wspominałam już wcześniej – dziecko do rozwoju potrzebuje stabilnych relacji – swoich z opiekunem, ale też w rodzinie. To daje mu poczucie bezpieczeństwa. 

Myślę, że ciekawym „sposobem” na podtrzymywanie ogniska domowego jest u nas również mówienie językiem miłości drugiej osoby. Dla mnie osobiście, istnienie pięciu języków miłości było dużym odkryciem, ale myślę, że to właśnie dzięki nim zdecydowanie łatwiej się nam żyje.

Ogólnie dużo rozmawiamy, staramy się słuchać, a kiedy coś nie chce przejść przez gardło, to piszemy do siebie liściki. Dbamy o drobne gesty, czasami organizujemy rodzinne narady… Chcemy, aby każdy czuł się ważny i wyjątkowy. Staramy się nie traktować dzieci jako części „stada”, ale dostrzegamy ich indywidualne cechy i predyspozycje. Dbamy o to, aby każde z nich miało okazję pobyć z nami sam na sam (nawet podczas takich czynności jak obieranie ziemniaków czy robienie prania) i widzimy, że i oni, im są starsi, tym częściej potrafią zorganizować taką chwilę tylko dla mamy i taty.

Na koniec: czy jest coś, co chciałaby Pani przekazać tym, którzy chcą założyć rodzinę, a może do tych, którzy boją się, że nie pogodzą życia prywatnego i rodzinnego? 

Może tylko to, że ja też trochę się bałam. Ale z perspektywy czasu widzę, że nawet jeśli zamknęły się przede mną jakieś możliwości, to otworzyły się inne… I gdybym miała porównać – te są zdecydowanie lepsze.

Nie żałuję. Bez wahania weszłabym jeszcze raz do tej samej rzeki. 😊

Zachęcamy do zajrzenia na stronę Mamy Fizjoterapeuty. Dziękuję za rozmowę.

Tak, zapraszam na bloga www.mamafizjoterapeuta.pl Dziękuję!