Stop gołym brzuchom! Szkoła to nie plaża!

Strój jest wyrazem szacunku dla szkoły oraz godnej postawy uczennicy. Nie zgadzamy się na gołe brzuchy, doczepiane rzęsy czy szpony zamiast paznokci, które są już codziennością w polskich placówkach oświaty, za cichym przyzwoleniem rodziców i nauczycieli.

Stop gołym brzuchom! Szkoła to nie plaża!

Strój jest wyrazem szacunku dla szkoły oraz godnej postawy uczennicy. Nie zgadzamy się na gołe brzuchy, doczepiane rzęsy czy szpony zamiast paznokci, które są już codziennością w polskich placówkach oświaty, za cichym przyzwoleniem rodziców i nauczycieli.

Szanowna Pani,

— Mamo, a dlaciego te dziewczyny mają gołe bziuchy? – zapytało z wielkim zdumieniem moje dziecko po tym, jak odbieraliśmy siostrzeńca ze świetlicy w szkole podstawowej.

Być może i na Pani ustach zawisło pytanie: No właśnie – dlaczego?!

Co ciekawe, rozmawiałam niedawno na ten temat również ze znajomą nauczycielką, która już od kilku lat jest na emeryturze. Jakiś czas temu, gdy nastały cieplejsze dni, odwiedziła ona swoje dawne miejsce pracy i nie mogła wyjść ze zdumienia, widząc stroje, zwłaszcza dziewcząt, w starszych klasach podstawówki i szkoły średniej.

— Dosłownie co druga uczennica paradowała z gołym brzuchem, doczepionymi rzęsami i szponami zamiast paznokci! – bulwersowała się nauczycielka.

 

Nauczyciele… boją się zwracać uwagę

Moja znajoma zapytała dawne koleżanki z pracy, jak to możliwe, że uczniom pozwala się w ten sposób ubierać do szkoły.

— Przecież za moich czasów, a nie są one tak znowu zamierzchłe, było nie do pomyślenia, żeby ktoś mógł tak ubrany przyjść na lekcję! W mojej klasie szczytem nietaktu, który natychmiast się ganiło, było, gdy chłopiec odważył się założyć na lekcję spodnie dresowe, a dziewczyna miała pomalowane paznokcie!

Może nie we wszystkich szkołach wyglądało to aż tak restrykcyjnie – pomyślałam, ale rzeczywiście plaga gołych brzuchów u uczennic czy innego typu niestosownego stroju jeszcze kilka lat temu wywoływałaby opór ze strony nauczycieli. A dziś? Wydaje się, że nikt nie interweniuje…

Dlaczego?

– Dziś zarówno nauczyciele, jak i dyrekcja, zwłaszcza w szkołach publicznych, boją się rodziców, którzy za najmniejsze zwrócenie uwagi i próby wychowania młodzieży rzucają się nauczycielom do gardeł i rozpętują III wojnę światową – komentują jak jeden mąż wszyscy nauczyciele, z którymi na ten temat rozmawiam. – A że jest niż i każda szkoła walczy o uczniów, to nikt się nie chce wychylać.

Czy również według Pani jest to i smutne, i zatrważające? Szkoła powinna przecież kształtować mądre, dobre wzorce, rozwijać kulturę osobistą, uczyć szacunku… Starsza młodzież powinna być przykładem dla młodszych uczniów. Również w zakresie stroju.

Szkoła to szkoła, a nie plaża

Nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy po prostu odpuściły, rozkładając ręce w geście: „Nic nie da się z tym zrobić”, ale długo naradzałyśmy się, jak ugryźć ten wbrew pozorom wcale niełatwy temat.

Najpierw na warsztat wzięłyśmy prawo oświatowe. Zgodnie z polskimi regulacjami w tym zakresie, każda szkoła ma wprawdzie prawo zawrzeć w swoim statucie własne zasady ubierania się uczniów, ale jeśli chodzi o praktykę, to… włos się jeży na głowie, ileż obostrzeń, zastrzeżeń, wyjątków, „koniecznych doprezycowań” i wszelkiego rodzaju innego dzielenia włosa na czworo można w tym zakresie wyprodukować…

Zaraz prawnicy różnej maści prześcigają się w argumentacji „Tak, ale…”, zaraz powołują się na przysługującą uczniom „swobodę wyrażania siebie” poprzez ubiór czy fryzurę, a nawet wygłaszają płomienne mowy o „utrwalaniu (przez owe statuty) stereotypów społecznych” czy wprost straszą pozwami o ochronę dóbr osobistych… Oczywiście w imieniu uciemiężonych statutowymi restrykcjami uczniów…

Wielu uczniów nic nie wie o stosowności stroju

Dość szybko zdecydowałyśmy, że walka ze szkolnymi statutami to nie tędy droga.

Postanowiłyśmy więc działać mniej formalistycznie. Uznałyśmy, że najlepiej zaapelować wprost do uczniów. Choć może trudno będzie Pani w to uwierzyć, my wiemy, że wielu z nich… nikt nigdy nie powiedział, że goły brzuch czy szpony, którymi trudno operować cyrklem, to nie jest najstosowniejszy strój do szkoły…

Dlatego postanowiłyśmy opracować specjalne plakaty z prostymi infografikami dotyczącymi stosownego stroju w szkole. Oczywiście goły brzuch to tylko przykład. Chcemy zwrócić uwagę uczniów, że zarówno ubrania odsłaniające różne partie ciała, jak i mocny makijaż czy manicure, ale także dresy czy bluzki na ramiączka, nadają się na plażę czy imprezę, a nie do szkoły. I że to zwyczajnie wstyd w ten sposób ubierać się do szkoły.

Razem poinformujmy ponad 20 tysięcy szkół!

Choć może się Pani wydać, że ta akcja to łatwe przedsięwzięcie, jest z nim wbrew pozorom wiele pracy. Po pierwsze, plakat musi być atrakcyjny wizualnie i przykuwający wzrok. Po drugie, musimy powiadomić o naszej akcji polskie szkoły i zachęcić je do pobrania i wydrukowania plakatów.

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, obecnie w Polsce funkcjonuje ok. 14 tysięcy podstawówek i ok. 7 tysięcy szkół średnich. Naszym marzeniem jest, by dotrzeć do wszystkich!

P.S. Polskie szkoły opanowała plaga gołych brzuchów, jak skrótowo nazwałyśmy niestosowność ubioru młodzieży, i zdarza się, zwłaszcza w upalne dni, że strój szkolny niewiele różni się od plażowego… Wiele osób jest tym zgorszonych, nie chcą, by w szkole ich dzieci obcowały ze złymi wzorcami, ale jednocześnie wszyscy rozkładają ręce, bo walka z tym zjawiskiem nie jest wcale łatwa. Nasza fundacja ma na to pomysł i zapraszamy Panią do współpracy w tym trudnym przedsięwzięciu! Niech polska szkoła znów kształtuje mądre, dobre wzorce, rozwija kulturę osobistą, uczy szacunku i tego, co wypada, a co nie!